Rozdział 7 - wszelkie prawa autorskie zastrzeżone
Nemis
vs Emanuel
Emanuel ululał już jedno dziecko i właśnie miał odłożyć drugiego malucha, gdy poczuł zmianę, magia wirowała. Rozejrzał się gwałtownie , coś przekroczyło jego bariery i nawet nie kryło potencjału, pokój nie uległ zmianie, a jednak coś się zbliżało. Spojrzał na Dealomin spała w fotelu nie poruszona.
Włoski
stanęły mu na karku , obrócił się z dzieckiem na rękach.
–
Witaj Emanuelu. - kilka merów od niego stał Nemis, jego złote szaty lśniły
boskim światłem.
–
Nemis?
–
Wybacz że zakłócam twój spokój i twoje święte miejsce. - jak zawsze mówił
spokojnie , niemal bez emocji – Wybacz mi to najście , ale przybywam z
propozycją.
–
Zawsze jesteś tu mile widziany. - Emanuel lubił tego smoczego boga i miał wobec
niego dług ... .Nie do spłacenia.
–
Dziękuje, bałem się że naruszając granice tej świątyni urażę cię. - Nemis
spojrzał na pół elfa na rękach ojca.
– To teatr
nie świątynia, choć rzeczywiście traktuje to miejsce jak dom. - Emanuel
uśmiechnął się.
–
Smocze bóstwa chciały by zaproponować ci Przymierze. Wesprzemy cię w
ostatecznej walce , w zamian prosimy być oszczędził Nasz Świat i pozwolił na
odrodzenie Życia. - Emanuel stał jakwryty.
–
Nemisie o czym ty mówisz? - Emanuel nie pojmował czego tym razem chce smocze
bóstwo.
–
Pewnego dnia pojmiesz. - Ton Nemisa nieco się zmienił. - Chciałbym cię prosić o
jeszcze jedno. - Złote wężowe oczy spojrzały w zielone oczy Emanuela. Mistrz
Władzy poczuł ogromną potęgę Bóstwa Sprawiedliwości.
-
Ofiaruj mi Isztar. Tak jak ja ofiarowałem ci serce które bije w twojej piersi.
– Nie
pojmuje? Isztar? Przecież jest twoją żoną czy też narzeczoną? - Emanuel gubił
się w tych wszystkich poplątanych koneksjach, tak jakby jego układ był prosty.
- Jak miałbym ci ją ofiarować?- Emanuel był już zmęczony. Dopiero co pozbierał
się po ostatnich wydarzeniach w Winterdorfe. Marzył mu się spokój i domowa
idyla.
–
Wiec podaruj mi ją . - Nemis nie miał zamiaru ustąpić.
–
Przyjacielu nie jestem ani jej ojcem ani nawet bratem. Poza tym znasz ją
doskonale nawet Elsephet nie jest tak dumna i uparta. Isztar sam decyduje o
sobie. - Złote oczy Nemisa zaiskrzyły. - Wybacz, ale wolę się w to nie mieszać.
– Wiec
dajesz jej wolność w tej decyzji. - Nie wiedzieć czemu powiedział to z
naciskiem
–
Oczywiście, Isztar sama decyduje o sobie. Mi nic do tego. Poza tym chyba już
raz cię przyjęła. - Oczy Nemisa zgasły
– To
dumna wojowniczka, nie zna pokory. - wysyczał zloty.
–
Winter ma ci za złe, że odebrałeś jej długowieczność i większość mistrzowskich
zdolności. - Emanuel chyba chciał rozwinąć ten temat.
–
Zmusiła mnie do tego, chciał bym ją osądził. - Emanuel chyba dostrzegł cień
smutku w głosie złotego bóstwa. - Specjalnie doprowadziła mnie do granic ... .
- Czyżby bóg Sprawiedliwości się tłumaczył? Zawsze taki opanowany i chłodny,
ciekawe jak głęboko skrywał te granice. „Cóż najbliżsi ranią nas najmocniej.”
Pomyślał mistrz bujając dziecko w ramionach.
–
Hmm, Od pięciu lat jej nie widziałem , ale z tego co pamiętam postanowiła
naprawić błędy. Przynajmniej tak twierdził Winter. Jak długo będzie trwać jej
kara? - Emanuel sam nie wiedział dlaczego w ogóle o to pyta.
– Do
śmierci. - Nemis spojrzał twardo na Emanuela. A ten pobladła. Smocze Bóstwo nie
żartowało.
– Do
śmierci? Mówisz poważnie? To twoja ukochana. - Emanuel zwątpił
–
Taki los wybrała. - Nemisa oczy rozszerzyły się na moment.
–
Wiem ,że nie jest wzorcem skromność i czystości, ale czy to nie przesada?
– Ty
najlepiej powinieneś rozumieć, że śmierć to nie koniec.
– Nie
pojmuje , życie śmiertelników jest tak ulotne. A ty tracisz czas jaki jej dano
na osąd? Czy naprawdę nie ma w tobie miłości. - aura Smoczego bóstwa zmieniła
się.
–
Kocham ją... . - te słowa zabrzmiały jakoś inaczej niż powinny w ustach Nemisa,
- Dlatego chcę byś mi ja ofiarował. Tylko tak zdołam ją odmienić.
–
Odmienić? Isztar, królową wojowniczek. Chyba targnąłeś się z motyką na słońce
mój drogi. - Emanuel nie wiedział czy się śmiać czy płakać. Westchnął tylko –
Ale próbuj .
–
Dopuściła się zniewagi wobec boga, złamał przysięgę. Nie wspominając o innych
istotach które skrzywdziła dla władzy i potęgi przez swoje długie życie. - jego
głos może był spokojny ,ale oczy zdradzały poruszenie. Lista grzechów ukochanej
chyba nieco przygniatała złote bóstwo.
– Tak
jak mówiłem daleko jej do jakiej kol wiek cnoty, ale nie jest zła. Wbrew
pozorom ma piękną nieujarzmioną duszę, jest dzika i nieprzewidywalna. - Emanuel
spojrzał na śpiącą Dealomin. – Jak one wszystkie. Ale to właśnie czyni życie
ciekawszym. - Nemis przechylił głowę jak zwierzę , które próbuje pojąć co do
niego mówisz. - No dobra , ale chyba już wystarczy ile lat jest śmiertelna, od
jak dawna spłaca swój dług ?
–
Osiem lat.
– No
dobra i co zmieniła się , dostrzegasz w niej pokorę? - Emanuel naprawdę był
ciekawy.
– W
pewnym sensie tak.
– No
widzisz to może już wystarczy?
–
Bedze spłacać swoje grzechy do śmierci. - Stwierdził rzeczowo.
– Nie
pojmuje karząc ją, karzesz siebie? Jaki to ma sens?
–
Taki był wyrok, na miarę jej uczynków. Ma jeszcze wiele krzywd do wyrównania.
Poza tym nadal rządzi nią egoizm i duma.
–
Może ona taka jest? Porostu. - westchnął. - Dobra mam inne pytanie.
–
Tak?
– A
Esteban ?
– Co
z nim.
–
Jemu również odebrałeś moce mistrzów. Nie wiem jak tego dokonałeś, ale inna
sprawa. Powiedz jak długo będzie trwała jego kara?
– Aż
mu wybaczą ci których skrzywdził.
–
Dobrze więc . Wybaczam mu. - Emanuel patrzył na Nemisa. - Przywróć mu pamięć.
–
Nie. To nie ciebie skrzywdził najbardziej. - Słowa Nemisa były chłodne.
– Jak
to !? - mistrz był oburzony , a może nie świadomy?
– To
co uczynił wobec ciebie , było krzywdą ale i szczęściem , które teraz trzymasz
w ramionach. - Jego głos się zmienił. - to nie ty mnie wezwałeś i nie ty zażądałeś
sprawiedliwości. – Emanuel analizował słowa Nemisa.
– Nie
obraź się, ale nie pokładam ufności w bogach. Wiec trudno żebym cię wezwał,
choć muszę przyznać jesteś inny. I pewnie gdybym był elfem wysokim lub smokiem
, kto wie może bym był twoim wyznawcą . - uśmiechnął się – Ale jestem
człowiekiem i nawet z ludzkimi bóstwami mi nie po drodze.
–
Zauważyłem.
–
Kogo jeszcze Esteban skrzywdził? Jeśli możesz mi oczywiście powiedzieć.
Nemis
spojrzał przenikliwie na tego człowieka z małym półelfontkiem na rękach.
–
Esteban , zawsze uznawał że cel uświęca środki. I uwierz mi nie łatwo było
znaleźć dla niego karę. Jego dusza jest naprawdę czarna. Ale jeśli pytasz kto
zarządzał sprawiedliwości wobec mojego majestatu. Cóż był to jego syn.
Emanuel
zamarł.
–
Syn? Esteban ma syna?
– Już nie. - Nemis obrócił się i chciał odejść – Pamiętaj o mojej propozycji Przymierza.
–
Poczekaj . - Złote bóstwo znikło i tylko słaby ślad obcej energii zdradzał jego
byłą obecność. -
Właśnie
dlatego nie rozmawiam z bogami, zawsze pojawia się tylko po to by zasiać więcej
zamętu. I bądź tu mądry. - Emanuel pobujał malucha i położył go do kołyski obok
brata. - Śpij dobrze maleństwo i daj wyspać się mamie. - Poprawił koc na
kolanach Dealomin, elfka wyglądała tak spokojnie, odwrócił się i wyszedł . Było
już naprawdę późno, ale teatr nadal nie spał. Idąc korytarzem stanął przy
jednym z dużych okien wychodzących na ogród. Zabawa trwała tam w najlepsze.
Tance i muzyka wydawała się rozświetlać całą noc. „ Przynajmniej oni korzystają
z życia” Poszedł do swoich komnat.
Pokój
oświetlał tylko słaby blask księżyca, On nie potrzebował więcej . Zaczął się
rozbierać i cicho wsunął się pod pościel, łózko było ciepłe jak zawsze. Emanuel
wtulił się w ramiona ukochanego i zasnął, snem sprawiedliwego.
Rozdział 8
Sala Treningowa
Słońce wstało może z
godzinę temu , sala treningowa była pełna. Co najmniej dwadzieścia kobiet i
kilka dziewczynek ćwiczyło z kijami ,nożami i wszelką inną bronią jaką
wymyślono. W powietrzu czuć było pot i ambicje.
–
Moira jest niezła. - blondynka z kokiem byłą
zadowolona z postępów uczennicy
–
Tak ma talent, jakby czytała przeciwnika. -
zachwycała się młoda brunetka w średnim wieku
–
Jest szybka.
–
I młoda, brak jej doświadczenia. - Te słowa
zabrzmiały jak wyrocznia , Isztar podeszłą do dwóch kobiet niemal
bezszelestnie. Piętnastoletnia dziewczyna dostała właśnie potężne uderzenie w brzuch od starszej koleżanki. - Wciąż nie docenia swoich przeciwników. -
Isztar westchnienia tylko – nadal musi się uczyć pokory.
–
Tak Pani. - blondynka pochyliła się by oddać
szacunek założycielce.
–
Saro dobra z ciebie nauczycielka, ale Moira nie
nadaje się jaszcze na misje.
–
Pani , ale to właśnie o nią poprosił Lord
Malkom!
–
Tym bardziej jej nie dostanie, wybierz mu innego
ochroniarza. - Nie było dyskusji, Isztar od razu dała do zrozumienia że temat
jest zamknięty.
Wojowniczki ukłoniły się tylko i odeszły. A Isztar poszła do
reszty by ocenić postępy podopiecznych. Jej gildia zyskiwała na sławie.
Możnowładcy dosłownie zabijali się by mieć osobistą Valkire do ochrony. Gildie zabójców i najemników były mniej
zadowolone. Isztar zbierała sieroty i dzieci z ulicy . Po czym robiła z nich
wojowników, pewnych siebie ,odważnych i nie zaciętych. Różnie o nich mówiono,
nie zawsze dobrze. Ale były bardzo popularne i co najważniejsze nie dla
wszystkich. Dzięki pieniądzom bogatej szlachty , mogła zrobić więcej dobrego,
miała majątek a nawet skarby a gdyby
potrzebowała dostała by pieniądze od rodziny . Ale nie chodź o to by dawać rybę
dziecku lecz by nauczyć je łowić. Jej mały zakon wojowniczek rósł w potęgę ,
podobnie jak kiedyś jej księstwo…
Isztar stałą w rogu Sali i choć wszyscy byli przekonani że
obserwuje trening ona przed oczami miała obrazy z przeszłości , dwieście lat
poświęciła na zbudowanie potężnego państwa Amazonek na Smoczych wyspach i tak
jej królestwo trwało choć ona już nie miała tam władzy. Sama nie wiedziała czy tęskni za słońcem,
wiecznym latem … czy może za oddanymi towarzyszkami . Tam była Bóstwem ,
Niepokonaną Założycielką, Królową.
W Starym Świecie była najemniczą , nie używała nazwisk
rodowego by nikt nie powiązał jej z wysoko postawioną rodziną brata. Zresztą
nie zasługiwała na to nazwisko. To Winter wywalczył swoją pozycję, to on
wspierał ten kraj w najtrudniejszych monetach i w przeciwieństwie do niej nie
sięgnął po władzę .. choć zapewne mógł . Podziwiała swojego młodszego braciszka
– wielkiego hrabiego Old Faierhanda, choć oczywiście nigdy by mu tego nie powiedziała…
Ta szkoła , stała się jej nowym domem . A Aldorf stolica
Imperium , ta zapadła dziura pełna szczurów jej teraźniejszością.
Walka
nabierała rumieńców , wszyscy starali się zaimponować Isztar. Nasza bogini
zainteresowała się swoją watahą … I poprowadziła trening oraz przydział
posterunków . Dzień Jak co dzień. A wieczorem wystawna kolacja z kilkoma
śliniącymi się szlachciurami, ale czego nie robi się dla interesów… .
Karczma u Astrid była jedną z najlepszych w tej dzielnicy
Aldorfu , kamienny golem strzegł drzwi i choć był prawdziwą maszyną do
zabijania w tym lokalu robił za maskotkę , przynajmniej póki nie był potrzebny.
Kilku naprawdę drogich bardów bawiło publiczność, kilka
atrakcyjnych kelnerek roznosiło drogie drinki.
Isztar w opinającej ciało sukni czarnej jak jej oczy w
towarzystwie Roxi zasiadły do przygotowanego stolika w jednej z balkonowych
loży .
- Chyba lubisz ta karczmę Roxi?
- Lubię pieczeń którą tu podają , wiesz to miła odmiana po
racjach ze stołówki.
- Szczególnie gdy płaci ktoś inny ?
- Znasz mnie. – rudowłosa wojowniczka się roześmiała, jej
suknia również była wyzywająca ale nieco bardziej funkcjonalna. Spokojnie można
była w niej schować sztylet albo dwa. W czasie gdy suknia Isztar przylegał tak
mocno że każdy mężczyzna w okolicy wiedział że nie ma nawet bielizny pod spodem
.
- Będziesz rozpraszać naszych klientów .
- Myślałam że to ma być przyjemna kolacja, w ramach relaksu-
puściła jej oczko
- Ale z klimatami … ?
- Lubię ta sukienkę i też mam ochotę poczuć się kobietą.
- Hmm i ty to mówisz ,
próbowałam umówić się na randkę z cztery razy..
- Sama wybieram sobie mężczyzn…
- Nie wątpię, ale w
tym mieści chyba nie ma nikogo , kto miałby tyle jaj…
- Roxi zajmij się swoim życiem , ja sobie ze swoim poradzę.
- Serio bo wyglądasz jak wygłodniała kotka w rui, a jak się
rzucisz na pierwszego lepszego ?
Ciężkie spojrzenie Isztar zgromiło przyjaciółkę, która omal
nie zachłysneła się kolorowym drinkiem.
- Taka prawdą , Isztar od jak dawna nie miałaś faceta? –
gdyby spojrzenie mogło zabijać , rudowłosa wojowniczka leżała by zimnym trupem
, jednam tym razem miała uratować ją młoda kelnerka zapowiadając przybycie
gości . Dwóch szlachciców w towarzystwie 3 ochronimy przysiadło się do ich
stolika . Przyboczni usiedli obok . Roxi szybko przeanalizowała sytuacje i
możliwości goryli. Natomiast Isztar przyglądała się dwóm braciom którzy chcieli
ich ochrony. Starszy brat wydawał się nieco rozproszony dekoltem i ciemnymi
oczami wpatrującymi się w niego. Młodszy był spłoszony, a raczej zlękniony i
zdenerwowany .
- Panowie czeka nas miły wieczór , ale lubię konkrety, wiec ?
- Oczywiście. – Starszy z braci , starał się skupić. –
Potrzebujemy ochrony dla mojego brata.
- Rozumiem ,a dlaczego ?
- Macie swoich ochroniarzy?- dorzuciła Roxi
- Potrzebujemy kogoś mniej rzucającego się w oczy … najlepiej
kobiety.
- Jakieś szczególne wymagania? – Isztar wciąż filtrowała
starszego brata .
- Młoda nie pozorna i najlepiej służąca …
- A czyli chcecie ochroniarza pod przykrywką?
- Tak , kogoś kto zna się na truciznach i pułapkach.
- Którego z Panów mamy ochraniać?
- Obu … - zareagował młodszy jakby bał się że zostanie
pominięty...
Isztar przytaknęła .
- Ja długo?
- dwa miesiące i pomyliśmy o przedłużeniu .. .
- A czego się obawiacie? Czy jest coś szczególnego w tym
zadaniu?
- Chcemy ochroniarza którego możemy zabrać wszędzie , kogoś
nie pozornego ,cichego .
- Myślę że jest to wykonalne. – Isztar jednym spojrzeniem
dała przyjaciółce znać że może rozpocząć negocjacje cenowe. Ona zaś skupiła się
na wyciąganiu informacji.
Roxi zaczęła ustalać szczegóły , kwoty a raczej datki na
szkołę.
Tym czasem Isztar owinęła sobie starszego z braci wokół
małego paluszka.
Panowie szybko zrezygnowali z obstawy , która odesłali na dół
karczmy.
Wieczór stał się bardzo miły , choć dziewczyny z zasady nie
łączyły przyjemności i interesów.
Panowie po kilku drinkach , gotowi byli na wszystko. Śliniąc
się podpisali kontrakt opiewający na sporą kwotę. Głęboko wierząc że to właśnie
któraś z dzisiejszych dam zostanie przypisana do ich ochrony.
Jednak występ bardów się skończył a to on głównie zatrzymywał
tu te dwie ślicznotki w karczmi po tym jak osiągnęły swoje cele. Isztar była prawdziwą fanką sztuki i choć
kochała muzykę , nade wszytko preferowała taniec. Grupa z Miasta Imaril bardzo przypadła jej do gustu. Nikt nie
potrafi tańczyć tak jak elfy – pomyślała.
- Powie wybaczą jest już bardzo późno. – Isztar wciąż nie
mogła oderwać wzroku od jednego z tancerzy
- Noc jeszcze młoda . – Zygfryd de Werey nie maił zamiaru
zbyt szybko ustąpić. Delikatnie musnął dłoń Amazonki, czyniąc aluzje . Isztar
tylko uśmiechnęła się w duchu. Taki młody i taki naiwny .
- Na mnie czas , ale ty Roxi możesz zostać jeśli tylko chcesz
. – stwierdziła słodko, chodź wiedziała że koleżanka najchętniej uciekła by już
trzy kwadranse temu .
- Niestety i ja muszę pojawić się rano na treningu .
- Zapłacimy !! Zostańcie . – Isztar zgromiła młodszego barat
spojrzeniem .
- Wynająłeś ochroniarzy nie dziewczyny do towarzystwa
chłopce. – jej głos stał się władcy a chłopak zaczął się trząść . Roxi zasłoniła go przed przyjaciółką .
- Moja koleżanka jest już naprawdę zmęczona.- próbowała
ułagodzić sytuacje.
- Chętnie zobaczę co potraficie. – Starszy brat chyba miał
zamiar podkręcić atmosferę.
- Słucham?
- Mamy zapłacić wam więcej niż kosztuje utrzymanie miesięczne
mojej posiadłości w Aldorfie , udowodnijcie mi swoją wartość …
Isztar ściągnęła brwi – Czyli ?
- Ty kontra mój ochroniarz .
- To chyba nie czas nie miejsce .
- Dobrze , ja kontra twoi ochroniarze , ale wyjdźmy na
podwórze .
- Isztar nie rób tego , ja cię proszę .
Zanim Roxi zdołała co kolwiek zrobić Isztar i Ronald de Werey
schodzili już schodami w dół.
Karczmarka sama zainteresowana tą rozgrywką udostępniła
wewnętrzny plac karczmy. Kilku gości postawiło zakłady. Astrid zbierała za
wejściówki.
- Podnieśmy stawkę . - Ronald de Werey wyszeptał do ucha
amazonki
- Słucham.
- Jeśli przegrasz , przez jedną noc będę mógł z tobą zrobić
co zechce.- oczy mężczyzny płonęły żądzą , brutalną żądzą . Isztar gardziła
takimi jak on. Szybko pojęła jak wielki musi mieć problem ten chłopaczek ,
upadlanie innych dawało mu poczucie własnej wartości, zapewne najbardziej lubił
dominować kobiety .
- A co jeśli wygram?
-Zapłacę podwójnie?
- Słaba propozycja , jeśli wygram , zdejmiesz spodnie i
pozwolisz mi spuścić sobie kilka klapsów.
Roześmiał się .
- Ty kontra trzech moich ochroniarzy?
- Tak
- Dobrze
Na samym środku placu stała kobieta z garłaczem , jej srebrne
włosy spływały falami. Skórzane spodnie kompletnie nie pasowały do bufiastej
koszuli.
- Zaczynamy panienki. – Astrid uwielbiała takie akcje.
- Serio tych trzech facetów kontra ta ślicznotka, to chyba
żart.- skomentował jeden ze szlachciców
- Nie chce tego oglądać – wyszeptała jakaś kobieta w tłumie
udając że omdlewa.
- TO jest wojownicza , jakiś szampierzczy coś …?
- Ochroniarka , chyba jakaś
- Może to jedna z tej gildii valkiria. – dyskusja w tłumie
trwała w najlepsze gdy rozpoczęła się walka .
- Jakaś broń ?
- Lepiej nie jeszcze ich pozabijam . – skwitowała Isztar
Szlachcic zamienił jeszcze kilka słów ze swoimi ochroniarzami,
dodatkowo motywująć ich do działania. Wiadomo dobra premia zmienia pogląd na
sytuacje.
Mimo to jeden z ochroniarzy odmówiła .
Isztar długo przyglądała się dwóm osiłkom.
- Zaczynaj mała
- Chętnie zerw z ciebie tą sukienkę
Wyraz twarzy amazonki się zmanił ,jej oczy się rozszerzyły a
ruchy stały się jeszcze bardziej kocie .
Szybki atak i jeden z ochroniarzy zakstusił się własnymi
słowami. Amazonka nie okazała litości dwa szybkie ruchy i potężny kawał faceta
wylądowała na plecach strudlem łapiąc oddech . Drugi wykazał się większą
uważnością , unik i wyprowadzenie kilku ciosów.
Żaden nie sięgnął celu ale przynajmniej zdołał je wyprowadzić. Isztar
złapała go za dłoń i wykonując akrobatyczny przewrót powaliła go na ziemię
zaciskając uda na jego szyi. Szybko od klepała jej zwycięstwo.
Walka nie trwała nawet dwóch minut. Ale pokaz umiejętności
zostawił głęboki ślad w psychice zgromadzonych.
Isztar wstała otrzepała się i poprawiła sukienkę , która
rozdarła się na udzie .
Podeszła do Ronaland de
Werey w którego oczach pojawiła się
panika.
- Wisisz mi sukienkę .
Po czym porostu przeszła przez rozstępujący się tłum .
Bracia de Werey i ich goryle także szybko zniknęli , a Roxi i
Astrid podzieliły stawki z zakładów miedzy sobą .
autor :
Vanti i Naith
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz