Opowieści - Sąd Boży - rozdział 5 i 6

Rozdział 5 i 6 - wszelkie prawa autorskie zastrzeżone

                                                                 Lawenda 


    W pokoju unosiła się przyjemna woń lawendy. Esteban zdjął i rzucił na wielkie łoże nieco zbyt elegancki surdut. Ten dzień był intensywny. Interesy jego zięcia okazały się niezwykle rozległe. Sprzedaż i hodowla koni , cała śieć sklepów a jak się okazuj nawet karcz. Esteban nie zadawała pytań ale szybo zdał sobie sprawę że to tylko przykrywka pod tą masą legalnych działalności . Maksymilian Moorel na pewno skrywał też ciemne interesy. Albo przynajmniej kilka nie jasnych inwestycji. Cóż biznes wymagał czasem ryzyka. Esteban sam zgłosił się do pomocy , chciał w ten sposób dać zięciowi więcej czasu dla rodziny. Ale Maksymilian wciąż trzymał go zdala od pewnych spraw .

Może to dobrze – pomyślał – Czasem lepiej nie wiedzieć wszystkiego.  – Podszedł do wielkiego okna i spojrzał na doskonały barokowy ogród. Rezydencja Moorel wręcz opływała w luksusy , szczególnie część niedostępna dla gości . Drogie meble, rzadkie tkaniny , egzotyczne drewno . Przepych którego nawet sam Imperator mógłby pozazdrościć . Esteban nie czół się tu zbyt dobrze od przeszło 6 miesięcy mieszkał z rodziną córki ale wciąż ie czół się na miejscu … Czegoś mu brakowało i pustka stawała się coraz głębsza, z każdą chwilą tracił więcej – tylko czego? Codziennie zadawał sobie to pytanie, jakiś czas temu stracił pamięć , to znaczy zniknęły pewne wspomnienia a inne nie miały sensu. Tylko adoptowana córka i jej rodzina wydawała się spójna.

Oparł dłoń o zimną tafle szkła jakby to właśnie miało trzymać go w rzeczywistości . Jego życie wydawało się rozbitą wazą której nikt nie potrafił poskładać … w której zabrakło masy małych kawałków . Ponownie podniósł wzrok i spojrzał na  ogród, w szybie dostrzegł niebieskie kobiece oczy i delikatny uśmiech . Złapał głęboki oddech znał te oczy ,potrzebował ich … ale złudzenie znikło , a może to było odbicie jego oczu? Zacisnął pięść i usta … znów coś tracił , ale co , dlaczego ?

Coś w nim krzyczało, coś próbował wydostać się na zewnątrz, jednym ruchem zerwał zasłonę. Ciężka czerwona tkanina spadła na podłogę …

Esteban wiedział już że dłużej tego nie zniesie musiał odzyskać siebie inaczej … oszaleje.

- Dziadku ? – delikatny głosił przywrócił go do rzeczywistości

- Roksano co tu robisz , już pora spać kochanie . – odwrócił się do dziecka , mała rudowłosa dziewczyna boso podbiegłą do niego i wtuliła się w jego ramiona.

- Dziadku jesteś smutny . – pogłaskała go po policzku . Bardziej stwierdziła niż zapytała

- Może troszeczkę – zdobył się na niepewny uśmiech

- Poczytasz mi bajkę , albo nie najlepiej opowiedz swoją, tą o smoku i krasnoludach , pamiętasz z przeklętym naszyjnikiem . – Esteban próbował przypomnieć sobie … ale w głowie miał tylko czarne plamy

- A może o dziewczynce która nie posłuchałam mamy ? I spotkała złego wilka?

- Etam ta już znam . Wole jak opowiadasz o smokach i demonach które cię słuchają. Albo o wielkich bitwach . Możesz mi też opowiedzieć o tej kapłance która uratował ci życie . – Esteban spojrzał zaskoczony na Roksanę , nie podejrzewał się o taką wyobraźnię.

- Demony , kochanie nie sądzę…żeby …

- Dziadku przecież one cię słuchają , pamiętasz jak mi opowiadałeś o pożeraczu dzieci któremu kazałeś …   - Esteban zakrył wnęce usta.

- Nigdy w  zżyciu nie opowiedziałbym ci czegoś takiego … twój tata skróciłby by mnie o głowę co najmniej . Pożeracz dzieci coś takiego nie istnieje – dziwne poczuł że kłami , okłamywał samego siebie ?

- No dobra to powiedz o tej dziewczynie co zżyła w jaskini z krasnoludami . -Roksanka klasnęła w dłonie

- Dobrze ale chodźmy do twojego pokoju . – podał się choć i tej bajki nie pamiętał

- A może polecimy ?- w oczach dziecka rozbłysły iskierki . – Dziadku proszę pokaż skrzydła. Mała podskakiwała jak opętana – polatajmy!!! – Esteban stał jak wryty a dziecko podskakiwało jak mała sprężynka

-Polatamy? – wyszeptał

- Roksi , tu jesteś!  Już do łózka marsz! Zostaw dziadka. – Mama podeszła do dziewczynki i wzięła ją na ręce. – dziadek jest zmęczony choć skarbie.

Esteban stał i przez chwilę jeszcze analizował słowa dziecka, ale przecież to było tak  niedorzeczne ... tylko dlaczego tak bardzo bolało go serce|?


Esteban nie spodziewał się, że Shanah wróci do niego po położeniu córki. Jej łagodny uśmiech i pełne miłości oczy nieco koiły jego zbolałe serce.
- Dzieci zawsze cię uwielbiały, zresztą ze mną na czele.
- Miło mi to słyszeć.
Dziewczyna stała w progu pokoju i wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak.
- Coś cię dręczy kochanie? Maksymilian coś zrobił?
Shanah uśmiechnęła się ciepło i podeszła bliżej do swojego przybranego ojca.
- Podejrzliwy jak zawsze, ale owszem coś mnie dręczy i nie, nie chodzi o Maksymiliana. A przynajmniej nie o nim chciałam z tobą porozmawiać.
Esteban tylko uniósł pytająco jedną brew. Czy był z natury podejrzliwy? Czy to właśnie sugerowała jego córka?
- Tato nie owijajmy w bawełnę. Nie jesteś tutaj szczęśliwy.
- Co też wygadujesz dziecko?
- Tato... od kiedy straciłeś pamięć nie jesteś tak do końca sobą. Nie wiem wszystkiego o tobie i nie wszystko rozumiem. Myślę, że nie znam nawet połowy twoich sekretów, ale wiem kto może je znać i wiem, że jeśli tylko zechcesz to znajdziesz sposób, aby odkryć prawdę. Nie jestem tylko przekonana, czy ta prawda cię uszczęśliwi. Tak więc chcę ci dać coś czego wydaje mi się, że teraz potrzebujesz.
- A cóż to takiego?
- Odpowiedzi.
- Odpowiedzi kochanie? - wydaje się zaskoczony choć w jego oczach zabłysło zaciekawienie

- Nie uwierzę, że nie masz pytań. Od chwili kiedy cię poznałam wiedziałam, że zbierasz i katalogujesz w swoim umyśle każdą informację na temat otaczających cię ludzi i świata. Mówiłeś mi, że wiedza to potęga. Wiem, że wiedziałeś rzeczy, o których innym się nawet nie śniło. Domyślam się, że przehandlowałeś część tych sekretów w zamian za pozycję i ziemię w tym mieście. Pewnie nie pamiętasz, ale masz własny zamek w Winterdorfie. Dom, do którego nie możesz wrócić nie przygotowany. I choć chciałabym cię zatrzymać przy sobie, to chcę żebyś wiedział, że masz wybór.

Po obliczu Estebana przebiegł cień - Mam zamek ? - wydaje się przez chwilę analizować twoje słowa . - Twój mąż powiedział że moja posiadłość spłonęła kilka tygodni temu i że dlatego z wami zamieszkałem. - Jego oczy zrobiły się ciemniejsze . - Byłem ranny i stąd moja amnezja ... - grymas bólu przebiegł po jego twarzy, pochylił się i dłonią złapał za czoło, wydaje się że strasznie rozbolała go głowa

Shanah zmarszczyła nieco brwi. Jej życie byłoby o wiele prostsze, gdyby jej mąż jej cokolwiek mówił.
- Masz zamek, ale przebywanie w nim nie jest teraz dla ciebie bezpieczne ze względu na innych jego mieszkańców. Owszem byłeś ranny, ale nie jestem przekonana czy to jest źródłem twojej amnezji. Jeśli chcesz znać przyczynę, to porozmawiaj z Elsephet. Zawsze mówiłeś, że ta kobieta ma talent do poznawania cudzych sekretów. Ale uprzedzam, że ona nie jest zrównoważona psychicznie.

- Elsephet - jego oblicze pojaśniało - piękne imię  - zamyślił się  i wywołuje przyjemne odczucia. - Spojrzał na ciebie - Znam ją?
Shanah parsknęła śmiechem.
- Znasz to mało powiedziane. Sądząc po tym, że mówi do ciebie Stebuś albo misiaczku, to myślę, że możemy śmiało założyć, że jesteście przyjaciółmi. Chociaż z drugiej strony Elsephet wszystkim nadaje dziwne przydomki. - Shanah przygryzła wargę jakby zastanawiając się jak wiele powinna ujawnić o relacjach jej ojca z szaloną elfką. - Kiedyś mieszkałeś w jej zamku przez parę miesięcy dochodząc do siebie po tym jak zostałeś ranny. Tigerowi się to zbytnio nie podobało, ale ona i tak postawiła na swoim.
- Tigerowi? - Esteban szybko skojarzył imię z nieco przygaszonym, lekko naburmuszonym elfem z urodzin Emanuela, ale wolał się upewnić czy to ta sama osoba.
- To jej mąż.
- Acha - Mistrz odnotował w pamięci, ten dość istotny fakt.
Shanah usiadła na krześle i podświadomie skubała rękaw swojej sukni.
- Elsephet jest... - dziewczyna wyraźnie szuka właściwego słowa - specyficzna...
- Co masz na myśli?
- Jeśli obierze sobie coś za cel, to nic jej nie powstrzyma, ocali cię nawet jeśli tego nie chcesz.
- Odnoszę wrażenie, że nie do końca ją lubisz.
- To nie tak, ale masz rację tato, czuję do niej pewną rezerwę. Pewnie dlatego, że zna mój sekret...
- Sekret?
- Pamiętasz dzień, w którym mnie adoptowałeś? - Shanah spytała cicho - Ona tam była. Nie mam pojęcia co robiliście razem w Altdorfie, ale błogosławię dzień, w którym nasze drogi się skrzyżowały.

Esteban zasępił się nieco - Przyznaje że nie , nie pamiętam - pokręcił głową z frustracją , a przez jego twarz przeleciał cień gniewu,  jakby znów stracił coś ważnego ,  -  ale wiem że jesteś najbliższą mi osobą !. - To było tak szczere i proste a jednocześnie uświadomiło Ci jak bardzo ten potężny niegdyś człowiek jest samotny. Może jednak ten dzień był większym błogosławieństwem dla niego  niż dla ciebie. Bo jeżeli można stracić wszystko to ... wygląda na to że stracił wszystko.

Shanah uśmiechnęła się ciepło do swojego ojca, bo Esteban był jej ojcem pod każdym względem, który się liczył dla dziewczyny.
- Kiedyś myślałam, że tamtego dnia ocaliłeś mnie od losu gorszego od śmierci. Dziś myślę, że ocaliliśmy się nawzajem. Tato musisz pamiętać, że nie jesteś już sam na tym świecie. Masz mnie, masz rodzinę, kochające wnuki, masz wkurzających znajomych, ale masz też przyjaciół. Jeśli odzyskasz pamięć, to dobrze, a jeśli nie, to chciałabym żebyś potraktował to jako okazję do stworzenia nowych wspomnień. Masz czystą kartę i tylko od ciebie zależy co z nią zrobisz, a ja będę cię wspierać.
Shanah uścisnęła rękę Estebana.

- Kocham cię tato i zdecydowanie za rzadko ci to mówię.
Esteban objął czule.- Wiem kochanie , wiem . - Bije od niego niesamowite ciepło. - Idź już odpocząć, zobaczymy się przy śniadaniu .- uśmiechnął się. Dostrzegasz pierwsze zmarszczki na tej męskiej twarzy, na ile lat wygląda ? Dałabyś mu trochę ponad trzydzieści , czy oni wszyscy tak wolno się starzeją? Czy w ogóle się starzeją? Ta myśl nieco zbiła cię z tropu.

Jakaś część Shanah wie, że mogłaby zdobyć informacje na ten temat, jednak dziewczyna szybko stłumiła tą myśl. Lepiej nie wiedzieć takich rzeczy. Wstała i wygładziła suknię.
- Chyba masz rację tato, robi się późno. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Dziewczyna pocałowała Estebana w policzek i wyszła z komnaty cicho zamykając za sobą drzwi.Może pora porozmawiać z Maksymilianem, kto wie co jeszcze powiedział jej ojcu o czym zapomniał powiedzieć jej. Shanah przemknęła korytarzami do gabinetu jej męża. Światło sączące się spod drzwi powiedziało jej, że się nie myliła i Maksymilian jeszcze nad czymś pracował. Zapukała i gdy usłyszała nieco roztargnione "proszę" weszła do komnaty. Na widok Maksymiliana pochylonego nad papierami jej postanowienie zmuszenia małżonka do poważnej rozmowy stopniało niczym lód w upalny dzień. Uśmiechnęła się ciepło i przemówiła miękkim głosem.
- Kochanie, jest już późno...

- Shanah - wypowiedział to imię niezwykłym ciepłem - Wiem  zaraz kończę. - uśmiechnął się. - A zresztą ... 
Maksymilian wstał i porostu odłożył papiery .
- Czy nasze dzieci śpią ? - już miałaś odpowiedzieć gdy jego język musnął twój kark , twoje nogi zrobiły się jak z waty. - Pragnę cię kotku... - Ciepło jego słów rozgrzało twoje podbrzusze. 
Shanah uśmiechnęła się ciepło do swojego męża.
- Oczywiście, że nasze dzieci śpią. Kochanie chciałam...
Gdy tylko usta Maksymiliana musnęły jej szyję dziewczyna zupełnie zapomniała po co tak właściwie tutaj przyszła.
- Tak?
Ręce mistrza przesunęły się po jej ciele i Shanah zastanawiała się czy powinna ulec, czy stawiać opór chociaż do momentu, gdy znajdą się w sypialni.
- Wiem, że coś chciałam, ale nie pamiętam co... Może później sobie przypomnę.
Maksymilian bez większych ogródek zabrał żonę do sypialni i pozwolił jej zatonąć w rozkoszy. 
Wydaje się znać każdy kawałek jej ciała , delikatn muśnięcia i cułe poczałunki , które z czasem ustępują coraz większej nieokiełznanej pasji.
Łóżko , biurko, krzesło . Nawet po tylu latach on wciąż potrafi ją zaskoczyć.  Gdy pora drugi wylądowali na stole a ona niemal omdlała przy kolejnej fali rozkoszy , Maksymiliana  nagle rozłożył przepiękne białe skrzydła i trzymając ja w objęciach uniósł się niemal na wysokość 2 metrów.
Tym razem to on jęczał z rozkoszy , mocno ją do siebie przyciskając. Shanach wygięła się do tyłu całkowicie ufając kochankowi że ten jej nie upuści.
Po wszystkim, delikatnie opadł na podłogę i niosąc ja na rękach jakby nic nie ważyła, odłoży wyczerpaną do łóżka. Spałą choć jej ciało wciąż czuło rozkosz. A on nago podszedł do okna by powitać nowy świt.
Nie mógł się oprzeć stojąc  w oknie rozłożył skrzydła jakby chciał poczuć na nich promienie słońca. Długą chwilę przyglądał się światła przebijającego przez pierze. TO było zupełnie nowe doznanie. 

Od tak dawna nie czuł się wolny ... dlaczego pozwolił bo ograniczały go własne lęki. Nie jest potworem !! I nigdy nie będe!! Sam zdecyduje o swoim losie!! W końcu nawet dla niego przyszedł czas wybaczenia. Wiedział już co musi zrobić ... zastanawiał się tylko czy zdoła po tylu latach odnaleźć grób ojca...

Rozdział 6

                                                        Niespodzianka


    Shanah nie pamięta kiedy ostatnio tak długo spała i poczuła lekkie wyrzuty sumienia z tego powodu. W sypialni jak zwykle brakowało Maksymiliana, ale zdążyła już przywyknąć do tego, że jej mąż zwykle wymyka się pierwszy z sypialni po nocach spędzonych na uciechach cielesnych. On zdecydowanie szybciej regeneruje siły. Na pocieszenie miała wszystkie te ciche poranki, kiedy to ona wymykała się bladym świtem by zadbać o należyte śniadanie dla swoich bliskich.
Gdy Maksymilian wszedł do sypialni niosąc śniadanie, Shanah siedziała przed toaletką i zaplatała swoje włosy w skomplikowany warkocz. Miała na sobie suknię w kolorze ametystu. Głęboki kolor zdawał się podkreślać jej jasną skórę i płomiennie rude włosy.
- Dzień dobry kochanie.
Dziewczyna uśmiechnęła się tak ciepło, że lord Morel nie mógł się opanować i natychmiast odwzajemnił jej uśmiech.
- Niestety nie ma tych cudownych świeżych bułeczek , ale reszta też jest wyjątkowo apetyczna. - Podszedł i złożył pocałunek na policzkach ukochanej.
Shanah uśmiechnęła się ciepło i zawiązała ozdobną tasiemkę na końcu warkocza.
- Miło słyszeć, że lubisz świeże bułeczki.
W oczach dziewczyny zalśniły wesołe iskierki.
- Mam nadzieję, że zjesz ze mną. Chciałam z tobą porozmawiać. A gdybyś jakimś cudem miał wolne popołudnie moglibyśmy się wybrać na zakupy.
Maksymilian aż zamrugał, jego żona chciała iść na zakupy, nie sądził, że dożyje takiego dnia.
- Oczywiście kochanie, możemy odświeżyć twoją garderobę zaczynając od....
Shanah położyła mu palec na ustach.
- Nie tego typu zakupu miałam na myśli.
- Broń?
- Nie - potrząsnęła lekko głową.
- Więc co?
- Zobaczysz na miejscu, jeśli zechcesz się ze mną wybrać.
Na twarzy Maksymiliana maluje się zdziwienie i ciekawość.
- Chętnie. - uśmiechnął się do ciebie - Wybierz dzień .

Nie minęło kilka dni, a żona szybko przypomniała mu o obietnicy . Jak zawsze kalendarz lorda Moorel pękał w szwach, ale tym razem nie maił wyboru. Żona postawiła go przed faktem dokonanym.
    Mały rudzielec był dziś nad wyraz tajemniczy. Pomimo prób Maksymiliana, żona nie chciała mu powiedzieć dokąd go zabiera. Wskazówki dotyczące celu ich podróży przekazała woźnicy na chwilę przed tym jak wsiadła do powozu.
- Naprawdę nie powiesz mi dokąd jedziemy?
- Nie.
Shanah uśmiechnęła się i odrzuciła warkocz na plecy. Miała na sobie wełnianą suknię w kolorze granatu i ciepły płaszcz ozdobiony subtelnymi srebrnymi haftami. Maksymilian przez chwilę rozważał jak pięknie by wyglądała w znacznie wytworniejszych sukniach, ale potem przypomniał sobie, że w sumie nie wie dokąd zmierzają i może dziewczyna celowo nie chce podkreślać swojego statusu. Gdy powóz się zatrzymał lord Morel wysiadł i rozejrzał się wokoło. Byli w rzemieślniczej dzielnicy i stali przed sporym sklepem z szyldem, na którym widniała pojedyncza litera G wypisana w ozdobnym gotyckim stylu. Przez nieco przybrudzone szyby nie dało się dostrzec co kryje się w środku. Shanah przekroczyła próg sklepu bez wahania i Maksymilian podążył za nią. Znalazł się w jasno oświetlonym przestronnym pomieszczeniu, gdzie już od progu przywitał go zapach farb i rozpuszczalników. Na regałach z jasnego drewna w równych rzędach były poustawiane słoje i słoiczki z kolorowymi farbami, tuszami i pigmentami, pędzle z naturalnego włosia leżały w koszyczkach na półkach, a pod jedną ze ścian widniały bele płótna oraz już zagruntowane podobrazia i deseczki. Starszy mężczyzna z twarzą naznaczoną zmarszczkami i poplamionymi tuszem palcami uśmiechnął się na ich widok.
- Witam w sklepie Giovanich, gdzie znajdzie się wszystko czego potrzebuje każdy szanujący się artysta. Jak mogę pomóc?
Shanah pociągnęła swojego zdumionego męża w stronę lady.
- Szukamy czegoś dla naszego syna. Pozwoli pan, że się najpierw nieco rozejrzymy.
- Oczywiście panienko. Proszę wołać gdyby potrzebowali państwo pomocy.
Dziewczyna pociągnęła towarzysza w stronę regałów z pędzlami i farbami.
- Powiedz mi kochanie czego będzie potrzebował Aleksander, żeby nauczyć się malować.
Maksymilian zdumiony, ale i odurzony zapachem terpentyny zachwycił się kilkoma pędzlami z sobolego włosia. Coś zalśniło w jego oczach - tęsknota.
Dopiero po chwili był wstanie odpowiedzieć na pytanie żony.
- Alex chce malować? - był zdziwiony ale i zafascynowany. Na jego twarzy malowało się szczęście.
Shanah uśmiechnęła się ciepło do męża widząc jak się rozpromienił.
- Jeszcze nigdy nie próbował, jeśli nie liczyć szkiców węglem i rzeźbienia w glinie, ale myślę, że mu się to spodoba. Spodoba mu się jeszcze bardziej, jeśli uda mi się zatrudnić doskonałego malarza na jego nauczyciela.
- Masz kogoś konkretnego na myśli?
- Owszem - dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo.
- Kogo?
- Brat wspominał mi parę razy o wybitnym malarzu, którego zna.
- Emanuel zna jakiegoś malarza?
- Acha...
Shanah jest czymś wyraźnie rozbawiona, ale lord Morel nie może pozbyć się wrażenia, że umyka mu jakiś żart, który powinien być dla niego oczywisty.
- I chcesz go zatrudnić?
- Tak. O ile mi w tym pomożesz.
- Koszt lekcji, to nie powinien być żaden problem, jednak chciałbym najpierw zobaczyć jakieś jego prace.
- Ja też.
Maksymilian zdziwił się nieco.
- Nie widziałaś jak maluje, ale chcesz go zatrudnić?
= Owszem.
- Aż tak polegasz na Emanuelu?
- Nie wierzysz w dobry gust twojego brata?
Lord Morel zdecydował się nie odpowiadać na to pytanie uznając, że to może być prowokacja.
- Więc pomożesz mi kochanie?
- Oczywiście.
- Doskonale. Musisz wiedzieć, że on jest nieco zabiegany i ma dość napięty terminarz.
- Z pewnością uda mi się go przekonać.
- Cudownie. Wybierz co będzie wam potrzebne.
- Nam?
Shanah wzięła do ręki oglądane przez Maksymiliana pędzle i mu je podała całując go przy tym w policzek.
- Mam poczucie, że nauczyciel Aleksandra, to będzie mój ulubiony malarz.
- Ale nawet go nie znasz.
- Znam go całkiem dobrze.
- Ale mówiłaś, że nie widziałaś żadnej z jego prac.
- Bo nie widziałam.
- Nic nie rozumiem.
Dziewczyna pocałowała go czule.
- Kochanie ja mówię o tobie.
- O mnie?
- Nie mam pojęcia dlaczego nigdy mi nie powiedziałeś, że lubisz malować, ale jeśli jesteś choć w połowie tak utalentowany jak mówi Emanuel, to zbrodnią jest marnować twój talent. Poza tym Aleksander może tylko zyskać na tym, że będzie mógł spędzić z tobą więcej czasu robiąc coś co oboje kochacie.
Maksymilian zdębiał , od lat nie miał pędzla w ręce . Ale sam myśl o białym płótnie wypełniła go dziwną radością. W jego oczach rozgorzały iskierki.
- Co za lisica . - Pocałował się soczyście. - Ale muszę cię ostrzec większość moich dawnych dzieł to kobiece akty . - zamruczał ci do ucha . - No i może ze dwa pejzaże . - wsponiał z usmiechem.
-Akty ?
- Powiedzy że się zgodze i znajde nawet dwa dni w tygodniu na nasze osobiste lekcje . Pod jednym warunkiem . - Spojrzał ci głęboko w oczy . 
- A gdzie sa te akty? - jakoś nie możesz zapomnieć o tym drobnym szczególe.
- Będziesz mi pozować, w naszej sypialni. - zamruczał.
Na bogów - pomyślała Shanah, - nie dość, że po świecie krążą ballady o życiu łóżkowym mojego męża, to jeszcze gdzieś są namalowane przez niego akty. Pewnie jego byłych kochanek... Ciekawe czy je zatrzymał... A co jeśli natknę się kiedyś na nie gdzieś w zamku?

- Będę ci pozować w naszej sypialni?
- Tak.
- Hmmm... A jak długo?
- Zależy od obrazu.
- Jeden obraz za rok lekcji dla Aleksandra.
Maksymilian się uśmiechnął, mały rudzielec wie czego chce i najwyraźniej zaczyna się cenić. Nareszcie.
- Miesiąc lekcji.
- Zgoda. Będę ci pozować do obrazu w naszej sypialni.
Dziewczyna wyciągnęła dłoń i lord Morel uścisnął ją z uśmiechem.
- Zgoda.
Shanah przypieczętowała umowę pocałunkiem.
- A potem powiesimy twój obraz w salonie.
Maksymilian aż zamrugał zaskoczony pomysłem swojej żony.
- Chcesz powiesić swój akt w salonie?
- Nigdy nie mówiłam, że będę ci pozować nago - odparła dziewczyna ze śmiechem i poszła wybierać farby. 

Maksymilian uśmiechnęłaś się pod nosem. Ma nową misję przekonać żonę do aktu... i będzie przekonywał uparcie i namiętnie  o tak . 
Pomógł wybrać farby,płótna, dwie pary sztalug oraz z całą pewnością zbyt dużo pędzli.
- Myślę że na jakiś czas starczy , najwyżej podeślę służącego  po kolejne zamówienia. Proszę otworzyć nam wolny rachunek. - Ekspedient był w siódmym niebie, dawno nikt nie zostawił u niego takie majątku. 
Maksymilian podszedł do ciebie i obejmująć cię od tyłu zapytał.
- A może i ty spróbujesz swoich sił kochanie?
Shanah zaśmiała się wesoło.
- Obawiam się, że nie mam talentu w tej dziedzinie, więc pozostanę przy swoich mocnych stronach.
Maksymilian poczuł się odrobinę zaciekawiony, zdecydowanie powinien wiedzieć co stanowi pasję jego żony i ma dziwne wrażenie, że rozpieszczanie jego nie jest odpowiedzią, której szuka.
- Może jednak spróbujesz...
- Jeśli cię to uszczęśliwi, to spróbuję coś namalować, ale będę malować tym co sama wybiorę.
- Więc wybieraj kochanie - odparł z uśmiechem.
- Tego czego potrzebuję do malowania nie dostaniemy tutaj.
Lord Morel jest absolutnie zafascynowany.
- A gdzie to dostaniemy?
- To już moja słodka tajemnica.
Na zakupach spędzili niemal dwie godziny. Maksymilian postanowił wykorzystać ten dzień do końca.
- Mamy już wszystko co potrzebne , każe to zawieś do zamku a my może przejdziemy się po mieście , dawno nie byłem w parku , może mały spacerek.

- Spacer z pewnością dobrze nam zrobi. Dawno nie wychodziliśmy nigdzie sami - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i przytuliła do boku męża.
To był  miły dzień na mieście , bez specjalnych ekscesów,  odwiedzili  rynek i park. a ochrona na rozkaz lorda trzymała się na tyle daleko by nie zwracać na nich uwagi. Oczywiście gustowny i drogi strój Lorda Moorel i tak przyciągał oczy ciekawskich.   
Posiłek w jednej z wyszukanych knajp i drobny podarunek dla leady wydawał się dopinać miły dzień , ale Maksymilian wpadł na jeszcze jeden pomysł. Zabrał żonę do muzeum, gdzie od razu rozpoznała pędzel męża w jednej z sal znalazł niemal pięć jego obrazów , w końcu wiele podobnych wisiało w posiadłości. Jednak coś tu było nie tak , niektóre obrazu datowano na z przed 100 lat. Czyżby któryś z przodków Maksymiliana także malował?

    Shanah zmarszczyła nieco brwi widząc datę i zastanawiała się czy ktoś się nie pomylił. Wiedziała, że Max jest od niej starszy, ale to chyba niemożliwe, żeby aż tyle. Chociaż z drugiej strony co ona wie o jego gatunku. Westchnęła od nadmiaru myśli tłoczących się w jej głowie i poprawiła koszyk z zakupioną włóczką i nowymi kościanymi szydełkami. Będą z niej śliczne i ciepłe skarpetki dla całej rodziny i kolorowe kocyki dla bliźniaków Emanuela.
- Te obrazy są przepiękne, nie mogę uwierzyć, że nigdy nawet nie wspomniałeś o malowaniu.
- Naprawdę nigdy o tym nie wspominałem?
Dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Gdyby Emanuel mi nie powiedział, że z was dwojga to ty masz artystyczne zacięcie, to pewnie jeszcze przez wiele lat bym się nie dowiedziała, że lubisz malować.
- Będę mu musiał podziękować.
- Może namaluj mu coś w ramach podziękowania. Jak myślisz?
Maksymilian roześmiała się wesoło. 
- Muszę cię ostrzec bywam nieznośny w artystycznej pasji, a zaraz wyjdzie na to że mam więcej obrazów do malowania niż kiedykolwiek.  - westchnoł - Naprawde bywam nieznośny.  O to jeden z mich ulubionych .
Wskazał ci ogromny obraz , gdzie postacie były niemal naturalnej wielkości. Przedstawiał scenę balu w pałacu. Pięknie ubrani emisariusze z różnych krajów, wielka komnata. piękne kobiety... bardzo dużo się dzieje na tym obrazie ale ci w oczy rzuca się jedna kobieta , ubrana nieco zbyt skąpo , trzymająca coś za plecami... Masz nieomal  pewność że to nóż i że wydano wyrok na jednego z gości. Jeden z bardów wydaje się chcieć ją powstrzymać.

Shanah wyciągnęła podświadomie dłoń, cofając ją na ułamek sekundy nim dotknęła obrazu.
- Kim ona jest? - spytała cicho wpatrując się w skąpo odzianą kobietę. - Kogo chce zabić?
Ostatnie słowa były bardziej jak szept, jakby dziewczyna mówiła sama do siebie. Jej spojrzenie ani na chwilę nie oderwało się od sceny na obrazie.

Maksymilian wyszeptał ci do ucha .
- Emisariusza Kislewu ... ale Bard ją powstrzyma i uratuje jej tym życie. - westchnął - tak naprawdę pułapka była zastawiona na nią. Piękna historia , napisałam na jej temat kiedyś kilka wierszy. - Pocałował cię w policzek - To było bardzo dawno temu... . Spójrz na ten . - tym razem ciągnie cię do wielkiej sceny polowania , 6 jeźdźców, piękne konie , od razu dostrzegasz podobieństwo do linii która hoduje twój mąż. Gonią lisa. Barwność strojów  mocno odcina się od zieleni lasów , a jednak wszystko jest spójne. Obraz jest wielki trzy metry na dwa. A data i podpis -  oznaczałby że twój mąż ma spokojnie ponad setkę.  
- Część tej kolekcji znajduje się w Altdorfie , ale te ulubione sprowadziłem do Winterdofu, no poza jednym czy dwoma które podarowałem w prezencie.

Shanah uśmiechnęła się ciepło na widok koni, a myśl o wieku męża zepchnęła na dno świadomości.
- Widzę, że lubisz malowanie równie mocno co swoje wierzchowce. A jaki jest twój ulubiony obraz? Gdybyś mógł zatrzymać tylko jeden z nich, to który by to był?
Dziewczyna rozejrzała się z zaciekawieniem po muzealnej sali próbując odgadnąć, które jeszcze obrazy namalował Maksymilian.
Spojrzał w dal jakby chciał coś sobie przypomnieć.
- Z każdym z nich wiąże się wiele wspomnień. Czasem pięknych , czasem dramatycznych. - zawahał się -  Ten który uwielbiam znajduje się w naszym domu , zapewne wiele razy go widziałaś. Jest bardzo stary i chyba muszę zająć się jego renowacją. Wisi w moim gabinecie.  - Przez długi czas próbujesz sobie przypomnieć co znajduje się w gabinecie męża. Piękne biurko, masa drogich mebli , chyba dwie rzeźby i zaraz racja tam wisi obraz. Znacznie mniejszy od tych. To chyba pejzaż ,zwykły pejzaż ... z jakimś domem i lasem . - Zupełnie nie w stylu Maksymiliana , nieco infantylny , intymny, spokojny i cichy , przynajmniej nie podobny do tych obrazów które oglądasz. Tamten jest  inny...

Shanah uśmiechnęła się ciepło do męża.
- Może to dobry powód, żebyś wreszcie znalazł nieco czasu tylko dla siebie. Za dużo pracujesz kochanie.
- Wiesz, że to nie takie proste.
- To prostsze niż myślisz. No chyba, że nie wierzysz w to, że zatrudniasz kompetentnych ludzi do pomocy. A skoro już mowa o pomocy, to chciałabym, żebyś dziś wieczorem położył dzieci spać.
Maksymilian spojrzał na żonę.
- A co ty będziesz robiła w tym czasie?
- Chciałam odwiedzić Daelomin.
- Przecież widzisz ją co tydzień na rodzinnym obiedzie.
Jakiś cień przebiegł po obliczu żony i Maksymilian kopnął się mentalnie za własną bezmyślność. Skoro jego żona chciała spędzić trochę czasu z bratową, to czemu nie. Jak się tak nad tym zastanowić, to Maksymilian nie pamięta kiedy Shanah ostatnio spotkała się z jakąś kobietą bez dzieci u swego boku.
- Przepraszam. Jestem pewien, że trochę czasu w damskim gronie dobrze ci zrobi. Ty też za dużo pracujesz.
Shanah uśmiechnęła się ciepło i pogłaskała męża po policzku, co ten przyjął z ulgą.
- Spędzanie czasu z rodziną, to nie praca

Wizyta w muzeum jest bardzo ciekawa. Poza obrazami i Maxa jest tam także wiele innych dzieł. Ujmują cię rzeźby pewnego młodego artysty z Bretoni jest w nich coś niepokojącego intymnego . 
- Spodobała ci się ? - Rzeźba przedstawia kobietę nienaturalnych rozmiarów większą monumentalną , ze spuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami. Piękną niemal nagą a jednocześnie ... zdeterminowaną . - Kochanie ? - Maksymilian otacza cię ramionami , jest od ciebie wyższy i na pewno masywniejszy, do tego ten zniewalający zapach. I bijące od niego ciepło, jego oddech na szyi. Na Sigmara co jego bliskość z tobą robi. - Shanach?
Sama nie wiesz co bardziej cię pokonało ta rzeźba czy jego bliskość. Skąd ta ogromna słabość do tego mężczyzny ...   

Shanah oparła się plecami o klatkę piersiową męża i lekko zadrżała.
- Rzeźba jest piękna, ale to nie rzeźba zapiera mi dech w piersi.
- A co? - mruknął Maksymilian obejmując swoją żonę.
- Ty - odparła pozwalając mu się objąć. Na chwilę przymknęła oczy. - Jak ty to robisz, że tak cudownie pachniesz? - wymruczała.

Czułaś ze się uśmiechnął się i to był uśmiech zwycięzcy, ale  tak miałaś ochotę dać się pokonać.
- To dlatego że całe moje ciało pragnie twojego i  zapach to zaproszenie. - Pochylił się i musnął nosem twój karak . - Nie ma na tym świecie wspanialszego afrodyzjaku niż zapach zakochanej kobiety. A  ja uwielbiam cię uwodzić i kusić. - wyszeptał i delikatnie musnął twoje ucho. Jego oddech na twojej szyi - przeszył cię dreszcz, zapowiedź przyjemności .
- Żałuje że to miejsce publiczne kochanie , ale obiecuje ci to wynagrodzić wieczorem  wymruczał obietnicę . Ale ty nie miałeś ochoty rezygnować z tej bliskości  i nie obchodziło cię czy ktoś patrzy .
Zamknęłaś oczy i zatonęłaś w jego objęciach i zapachu.  Czas przestał istnieć .
- Kochanie już czas na obiad , bardzo późny obiad. - poczułaś burczenie jego żołądka.- Wracajmy do domu zanim dzieci kompletnie wykończą Estebana

Shanah zaśmiała się lekko i ruszyła w stronę wyjścia z muzeum.
- Potrzeba znacznie więcej niż trójki dzieci by wykończyć mojego ojca. A jak już przy nim jesteśmy, to co jeszcze mu powiedziałeś, co może się różnić od mojej wersji wydarzeń? I nawet nie próbuj mnie rozpraszać czułymi słówkami.

- Mogłeś mi powiedzieć. Nie wiedziałam, że powiedziałeś mu, że to wypadek i myślę, że moje zdumienie ojciec mógł źle zrozumieć. Teraz pewnie się zastanawia, które z nas go okłamało.
Maksymilian tylko westchnął w duchu, doskonale wiedział kogo Esteban będzie podejrzewał o kłamstwo.
- Kochanie mamy stanowić wspólny front, jeśli uważasz, że tak jest dla taty lepiej, to ja się dostosuję, ale muszę o tym wiedzieć. To samo się tyczy dzieci.
- Coś nie tak z dziećmi?
- Nie skarbie, może Aleksander się jeszcze trochę boczy, ale to powinno pomóc - Shanah wskazała na pakunki z farbami.
Lord Morel się uśmiechnął, jego żona pomagała mu naprawić, to co on zepsuł i kochał ją za to.
- Będziesz też musiał znaleźć jakieś zajęcie dla ciebie i Roksany, dla równowagi. Przydałoby jej się trochę więcej ruchu. Może jakieś zajęcia na świeżym powietrzu?

- Jazda konna? - W oczach Maksymialina coś błysnęło - Będzie moją małą amazonką?- twój mąż się chyba rozmarzył. a ty nie możesz przestać chichotać.
- A dlaczego Aleksander się na mnie boczy? - Maks zapytał z delikatnym zdziwieniem. Jak zawsze nie świadomy swych win .  

Shanah westchnęła cicho i przez chwilę zastanawiała się czy powinna się wtrącić w spór jej syna z ojcem. W końcu zdecydowała podzielić się swoimi domysłami i tym co faktycznie wiedziała.
- Gdy wyjechałeś z małą Lois nie żegnając się z dziećmi, nie miałam pewności czy wrócisz, więc powiedziałam dzieciom, że musiałeś pilnie wyjechać w interesach. Wysłałam Aleksandrowi prezent od ciebie na urodziny. Kupiłam im prezenty na Sigmarowe narodzenie od ciebie. Grałam na czas... Aleks jest bystrym dzieckiem i widzi więcej niż ci się wydaje. Widzi więcej niż bym chciała. Roksi nawet przez chwilę nie wątpiła, że jesteś w podróży służbowej i że wrócisz tak szybko jak to tylko możliwe. Aleks w to nie wierzył, widziałam w jego oczach, że nie wierzy. Przez moment nawet myślał, że wyjechałeś przez niego... Na szczęście tata wytłumaczył mu, że to niemożliwe, bo go bardzo kochasz. Myślę, że nasz syn nadal ma do ciebie żal o ten wyjazd.
Shanah uśmiechnęła się ciepło i uścisnęła dłoń swojego męża.
- Nie martw się, przejdzie mu. A Roksi z pewnością spodoba się jazda konna, jeśli to ty ją będziesz uczył.

Maksymilian uśmiechnął się promiennie do żony - 
Postaram się że mi wybaczył .
Objął cię mocno i zabrał do domu.
Wieczorem spędzicie miło czas z całą rodziną grając w jakieś gry .  Roksi nie schodzi dziadkowi z kolan. A Maksymilian pozwala ci wygrywać. 
Jest miło i nastrojowo. W pewnym momencie Maksymilian pyta Aleksandra - Synu czy znajdziesz dla mnie czas po swoim jutrzejszym porannym treningu z Karolem?
- Oczywiście tato - Aleksander wygląda na zaskoczonego. Ale chyba zadowolonego.
- Wspaniale , w takim razie przełoże twoje lekcje bretońskiego , jutro spędzisz ze mną kilka godzin.

Vanti i  Naith

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz